You are currently viewing Biegowe podsumowanie października

Biegowe podsumowanie października

Minął kolejny miesiąc mojego powrotu do treningu. Obecna dyspozycja wydaje się stabilna, co pokazują moje ostatnie starty. O tym, jak wyglądał październik w liczbach, dowiecie się z poniższego wpisu. Przedstawię kilka statystyk, a następnie opiszę ciekawsze akcenty z każdego tygodnia.

Obecnie mój trening nie jest bardzo skomplikowany. Nie robię dużej objętości, a przede wszystkim biegam bardzo spokojnie. Głównym celem jesiennego treningu jest zbudowanie solidnego fundamentu pod maratońskie przygotowania. 

Fot: Dulny Foto

Kilka statystyk

Jak można zauważyć na załączonym obrazku, na pierwszy rzut oka widać, że nie ma tragedii. Jest dość duża regularność. Oczywiście biegam na razie tylko raz dziennie. Od grudnia to się zmieni, gdy wejdę w solidną robotę. 

39 tydzień roku

W tym tygodniu miałem zaplanowany start w Platerowie na dystansie 5k. W związku z tym w środę zrobiłem ostanie mocniejsze bieganie, a mianowicie 10x400m na przerwie 1′. Pobiegałem wszystko dość żywo jak na moje ostatnie poczynania, bo po 1’15”-1’16”. 

Sam start w Platerowie był dla mnie zagadką. Nie wiedziałem do końca, na co mnie stać. Na starcie pojawiło się kilku dobrych zawodników, w tym Iza Paszkiewicz. Sprawiło to, że serce mocniej zabiło i pojawiła się lekka niepewność. Wiedziałem jednak, po co tam pojechałem. Chciałem mocno pobiec, bez kalkulacji. 

Trasa w Platerowie miała być dość szybka, no właśnie miała. Jak się okazało w trakcie biegu, płasko to tam nie było. Po wystrzale startera utworzyła się pięcioosobowa grupa. 

Postanowiłem wziąć na barki prowadzenie i rozgrywać ten bieg po swojemu. Pierwszy km wyszedł w granicach 3:06, kolejny lekko z górki 3:00, a mi nie było jakoś lekko. Wtedy biegliśmy już w cztery osoby, trzech mężczyzn i Iza. Po około 2,2k była nawrotka, a zaraz za nią mocny podbieg w dodatku pod wiatr. Wtedy trochę się przestraszyłem i zacząłem kalkulować. Schowałem się za plecy jednego z zawodników i czekałem na rozwój sytuacji. Tempo siadło, 3k pokonaliśmy w 3:21. Wtedy postanowiłem zaryzykować i szarpnąć. Moje posunięcie przyniosło zamierzony efekt. 4k pokonałem w 3:07, a za mną w odległości 3 metrów biegła tylko Iza. Ostatni kilometr to była zajezdnia. Pokonałem go w 2:51. Linię mety przebiegłem po 15:34. To był trudny bieg, ale bardzo satysfakcjonujący. 

40 tydzień roku

Ten tydzień nie należał o najlepszych. Po udanym starcie w nocy z poniedziałku na wtorek jakość słabiej się poczułem. Rano nie było najlepiej. Głupi poszedłem jednak na trening, by pomóc Beacie. Tego dnia dość mocno wiało, a zaplanowałem dla niej dość wymagające trójki. Trening zrealizowaliśmy, ale po powrocie czułem się fatalnie. Zmierzyłem temperaturę, termometr pokazał 39,4 C. Czułem się fatalnie, a resztę dnia spędziłem w łóżku. Po trzech dniach bez biegania w sobotę poszedłem na pierwsze truchtanie. Zrobiłem 6k i nie było tragedii. W niedzielę wpadło 12,5k. 

41 tydzień roku

Początek tygodnia nie zapowiadał się dobrze. Moje samopoczucie było bardzo słabe. Ostatnią rzeczą, na jaką miałem ochotę, to był trening. W poniedziałek zrobiłem R 10*200/200 aktywnie (całość 4k – 14:04 śr. 3:31/k). We wtorek słabo się czułem, dlatego zrezygnowałem z treningu. W środę wpadł bieg progresywny 8k – 28:30 śr. 3:34/k – HR – 171 ud./min.  Trening biegałem na stadionie. Zacząłem 3:39.2, a skończyłem 3:20.5. W czwartek miałem kilka treningów indywidualnych z moimi zawodnikami. Po całym dniu pracy nie starczyło mi już siły na własny trening. W weekend mieliśmy z Paulą weselę, a więc słabo pospałem. 

42 tydzień roku

Tydzień rozpocząłem biegiem progresywnym 10k – 36:50 śr. 3:41/k – HR – 162 ud./min. Trening ten wykonywałem z Krystianem, który przebiegł ze mną 7k. Zaczęliśmy kilometr w 4:01.7, a kończyłem w 3:15.5. Kolejne szybsze bieganie wykonałem również z Krystianem w czwartek. Pobiegaliśmy Interwał 2x7x400/200 trucht. Pierwszą serię biegaliśmy po 1’19”-1’20”, natomiast kolejną 1’17”-1’19” (przerwy wychodziły około 1′). Na weekend wróciliśmy znów do Kopaczysk, ponieważ czekało nas kolejne wesele. W piątek wieczorem podjąłem decyzję, że kolejnego dnia pobiegam mocną piątkę. Wiedziałem, że wieczorem czeka mnie wesele i ciężko będzie zregenerować ten trening, ale tego było mi potrzeba. 

Idąc w sobotę rano na bieganie, pogoda nie rozpieszczała. Ustaliłem trasę tak, by wiało mi jak najkorzystniej. W Kopaczyskach mam pomierzoną pętlę kółkiem pomiarowym 7,5k. Zrobiłem 2k truchtu, rozgrzewkę, dwa rytmy. Ubrania zostawiłem w krzakach i ruszyłem na znacznik 2,5k. Plan na bieg był prosty – full gaz i do przodu, bez patrzenia na zegarek. Szczerze przed biegiem zakładałem wynik w granicach 15:40. Jak się później okazało, ku mojemu zaskoczeniu pobiegłem znacznie szybciej. Gdy spojrzałem na zegarek, który pokazał wynik 15:16 bardzo się zdziwiłem. Choć to wynik uzyskany na treningu i na trasie bez atestu, to dał mi mocnego kopa motywacyjnego. 5k – 15:16 – śr. 3:03/k – HR – 180 ud./min (HR max 190) 3:04.3/3:05.0/3:01.8/3:02.8/3:02.2. Po dobrze wykonanej robocie z uśmiechem na twarzy mogłem iść na wesele.

Na weselu bawiliśmy się do 4 rano, co można było odczuć w dalszej części dnia. Przed wyjazdem do Białej Podlaskiej zrobiłem spokojną dziewiątkę po swoich rodzinnych ścieżkach biegowych. Biegało się dość przyjemnie wyszło średnio po 4:21/k – HR – 132 ud./min. To był dobry tydzień, który pokazał, że w listopadzie mogę jeszcze coś przyzwoitego nabiegać. 

43 tydzień roku

Zwieńczeniem ostatniego tygodnia października był V Nocny Bieg Pamięci Bohaterskich Lotników Podlasia w Białej Podlaskiej. Zanim jednak opiszę przebieg samej rywalizacji, napiszę trochę, co się działo we wcześniejszych dniach. Po udanym sprawdzianie w kolejnych dniach pobiegałem spokojne rozbiegania. W środę zrobiłem mocniejsze pobudzenie przed sobotą. 3k – średnio po 3:25/k prz. 4′, a następnie 8x500m po 1’36”-1’38” (tempo 3:12-3:16/k) na przerwie około 1’15” w truchcie. Nie biegało mi się jakość super, dlatego nie przesadzałem z prędkościami. 

Nie chcę was zanudzić, dlatego nie będę pisał dużo o samym biegu. Wystartowaliśmy o 18:45. Pierwsze 600m było praktycznie po ciemku. Drogę oświetlały tylko świeczki ustawione na krawędzi ścieżki. Następnie „ślimakiem” pomiędzy barierkami wbiegliśmy na ulicę. Od początku objąłem prowadzenie. Nie patrzyłem na zegarek. Leciałem ile sił w nogach. Ostatni km był już naprawdę ciężki. Mocno usztywniło mi nogi i ścisnęło w żołądku. Bieg ukończyłem z wynikiem 15:21. Na zegarku zabrakło 30m, ale to nieistotne. Przepaliłem się mocno, a w głównej mierze o to mi chodziło. Dane z zegarka – 4,97k – 15:20 śr. 3:05/k – HR – 181 ud./min – 3:12.0/3:07.1/3:01.3/2:59.7/3:00.0 (970m)

W niedzielę po treningu i kościele udaliśmy się z Paulą na krótki wypad do Zamku w Janowie Podlaskim. Pospacerowaliśmy, pobyliśmy tylko ze sobą. Wieczorem udaliśmy się na sauny w celu regeneracji. Był to bardzo dobrze spędzony czas. 

Podsumowanie

To był dobrze przepracowany miesiąc. Nie było w nim zbyt dużej presji. Trening był przemyślany, ale nie zbyt wymagający. Chciałem znów poczuć przyjemność z biegania i luz w nogach. W listopadzie będę zwiększał po trochu objętość. Czekają mnie na pewno dwa starty: 6 listopada zadebiutuję w City Trail w Lubinie, a 11 listopada pobiegnę Bieg Niepodległości w Białymstoku na dystansie 10k. Jeśli wszystko będzie szło w dobrym kierunku, to wystartuję w MP w biegach przełajowych w Tomaszowie Lubelskim. 

Pozdrawiam, Damian 🙂 

Dodaj komentarz